~Katherin~
G
|
odzina 4⁰⁰. Dzisiaj jest ten dzień. Czekałam na niego całe
wieki, ale dzisiaj nareszcie to się stanie. Nie wiem, co się stanie ani jak
wyrazić, co czuję, ale na pewno dzisiaj coś się wydarzy. To ciepło… STOP! O
czym ja gadam?! Jestem Katherin Pierce najseksowniejszy i najsilniejszy wampir!
Gadam głupoty, ale to przez niego! To jego wina! Od dłuższego czasu nie mogę
przestać o nim myśleć. Wstałam powoli z łóżka w jednej z sypialni Salvatorów. Wstrzymałam
oddech i serce zaczęło bić nie w tym rytmie, co powinno „Możesz się nawet zatrzymać!”. Hahaha cóż za ironia nawet jak się
zatrzyma to nic mi to nie da przecież nie umrę, ale teraz liczy się tylko on.
Zeszłam na dół gdzie na kanapie siedział Damon ze szklanką whisky. Podbiegłam
do niego, usiadłam naprzeciwko i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Damon pochylił się w moją stronę.
-Katherin musze cię pilnować z oczywistych
powodów-powiedział Damon i uśmiechnął się gorzko.
-Damon, Damon, Damon nic się nie nauczyłeś przez te
wszystkie lata? Sama świetnie daję sobie radę-uśmiechnęłam się ironicznie.
-Dobrze wiesz, o co mi chodzi-zrobił poważną minę.
-Tak wiem. Wiem, że dalej mnie kochasz. Wiem, że próbujesz
to uczucie zniszczyć i zająć się czymś innym, ale ci się nie udaje. A
wiadomość, że kochałam tylko twojego brata doprowadza cię do szaleństwa. To
przykre, że nawet Elena woli Stefana od ciebie-nacisnęłam stanowczo na „woli Stefana”.
Damon rzucił się na mnie i wylądowaliśmy na podłodze. On
leżał na mnie, ale szybko to ja byłam nad nim. Musnęłam jego usta i wstałam a
on dalej leżał. Podniósł się na jednym łokciu, popatrzył na mnie
zdezorientowany i wściekły.
-Damonie miłość tak nie działa…kochanie, przykro mi-wyszłam
z ich domu. Udałam się do Grilla jak wychodziłam była 5⁴⁰ nie śpieszyło mi się.
Ulice Mystic Falls były puste o tej porze. Pewnie całe jedzonko sobie śpi. Może
to i lepiej a może nie. Wczoraj zapełniłam swój limit na maxa i czuję się cała
wręcz pełna krwi. Otworzyły się przede mną wielkie drzwi knajpy, podeszłam do
baru i zamówiłam whisky. Obok mnie usiadł chłopak.
-Witaj Katherino-powiedział. Odwróciłam się gwałtownie i oto
go zobaczyłam. Siedział spokojnie na krześle
i uśmiechał się do mnie szeroko.
To na ten moment tyle czekałam, tyle czasu…
-Kol…-wstał i mnie przytulił.
-Wiesz, że…
-Tak Katherin. Też tęskniłem, chciałem wcześniej cię
odwiedzić, ale nie udało mi się. Czy to, co się wydarzyło przed wyjazdem… przed
moim wyjazdem…czy…czy to coś dla ciebie znaczy…znaczyło?-zapytał z wahaniem.
-Kol nie wiem, o czym ty mówisz-uśmiechnęłam się cwaniacko.
-To ci przypomnę-wziął mnie na ręce i wybiegł z baru.
Zaniósł mnie do lasu i postawił przed wielkim dębem. Przyparł do drzewa i
pocałował. Tak…to ten właśnie moment, ta chwila, tak mi utkwiła w pamięci.
Całował mnie delikatnie z czasem coraz mocniej. Serce przyśpieszyło wraz z
oddechem. Odsunęłam go od siebie i wierzchem dłoni wytarłam wargi.
-Wróciłeś za późno-powiedziałam.
-O ile?-zapytał wściekły.
-O jedno uderzenie serca-odwróciłam się i chciałam odejść,
ale on mnie złapał i przyciągnął do siebie.
-Nie poddam się! Powiedz…, komu mam wyrwać TO serce?!-krzyczał.
-Nie-syknęłam.
-No to mamy problem-wystawił kły i chciał mnie ugryźć,
uderzyłam go mostek a on przewrócił się i schował
kły.
-Odbiło ci, nie zapominaj, z kim rozmawiasz-powiedziałam.
-Nie śmiał bym. Twoja uroda wyraźnie odróżnia się od
tutejszych dziewczyn-uśmiechnął się, wstał i znowu mnie do siebie przyciągnął.
Chwyciłam mocno jego twarz i pocałowałam a on mocno mnie trzymał. Trwało by to
dłużej gdyby nie to, że…
~Kol~ 4 godziny wcześniej…
M
|
inął już rok, rok odkąd jej nie
widziałem. Moja Katherin, moja ukochana… Nie wiem czy mi wybaczy, to tyle
czasu. Nic nie wiem! Musiałem być tak głupi jak zawsze?! Nowy Orlean
rzeczywiście świetny wybór. Mogłem z nią zostać i nie miał bym tyle problemów.
To nie, rodzina ważniejsza! Starałem się o nią tyle lat, a kiedy wreszcie dała
mi się pocałować i nie skręciła mi karku to był ogromny postęp. Kochałem ją
mocno i całym sercem jak jeszcze nigdy w moim długo letnim życiu. Ona była
sensem mojego życia, pomimo że jeszcze o tym nie wiedziała. O 3⁰⁰ wyruszyłem,
nie ważne, co
się stanie muszę ją odzyskać. I tak o 6⁰⁰ znalazłem się pod
Grillem dobrze, że był czynny od 6 do 23. Ona tam była. Nawet nie używając mocy
czułem jej umysł o wiele silniejszy niż przeciętnego człowieka, co ja gadam
silniejszy niż przeciętnego wampira. Usiadłem obok i niej. Zatkało mnie, ale
wydusiłem z siebie dwa słowa..
-Witaj Katherino-uśmiechnąłem
się szeroko. Była taka piękna, zabójczo piękna dosłownie. Przez mętne okna baru
przedzierały się poranne promienie słońca. Ludzie byli dzisiaj wyjątkowo pełni
życia. Właśnie, jeszcze nikim się nie pożywiłem?! Katherino, Katherino gdybyś
Ty wiedziała ile czasu marzyłem, że Cię zobaczę.
-Kol…-powiedziała. Nie
wytrzymałem i przytuliłem ją.
-Wiesz, że…-zaczęła.
-Tak Katherin. Też tęskniłem,
chciałem wcześniej cię odwiedzić, ale nie udało mi się. Czy to, co się
wydarzyło przed wyjazdem… przed moim wyjazdem…czy…czy to coś dla ciebie
znaczy…znaczyło?-Boże powiedz niech powie, że tak. Błagam powiedz tak. O ile
taka istota jak ja może prosić Boga o co kolwiek
-Kol nie wiem, o czym ty
mówisz-uśmiechnęła się cwaniacko.
-To ci przypomnę-wziąłem ją na
ręce i wybiegłem z baru. Biegłem z nią ulicami Mystic Falls jak najdalej od
ludzi. DO tego miejsca, w którym się z nią pożegnałem i oznajmiłem, że
wyjeżdżam. Postawiłem ją pod dębem, naszym dębem. Przyparłem do drzewa i
zbliżyłem usta do jej ust… I stało się pocałowałem ją!
Najpierw spokojnie, ale
uczucia wzięły górę i całowałem ją coraz mocniej. Katherin odsunęła mnie od
siebie i wierzchem dłoni wytarła wargi.
-Wróciłeś za późno-powiedziała.
-O ile?-zapytałem wściekły. Nie
to nie możliwe. Nie mogła kochać kogoś innego ode mnie, kiedy ja darze ją tak
wyłącznie mocnym uczuciem.
-O jedno uderzenie
serca-odwróciła się i chciała odejść, ale ja ją złapałem i przyciągnąłem do
siebie.
-Nie poddam się! Powiedz…, komu
mam wyrwać TO serce?!-krzyczałem. Wyrwę je każdemu, kto śmie na nią spojrzeć z
pożądaniem!
-Nie-syknęła.
-No to mamy problem-wystawiłem
kły i chciałem ją ugryźć, ale nie, żeby jej zrobić krzywdę tylko złączyć nasze
umysły w jedno. Katherin uderzyła mnie mostek aż wylądowałem na ziemi a moje
kły same się cofnęły.
-Odbiło ci, nie zapominaj, z kim
rozmawiasz-powiedziała ostro.
-Nie śmiał bym. Twoja uroda
wyraźnie odróżnia się od tutejszych dziewczyn-uśmiechnąłem się, wstałem i znowu
ją do siebie przyciągnąłem. Tymi drobnymi rączkami chwyciła mocno moją twarz i
pocałowała a ją trzymałem tak żeby czuła się bezpieczna i nic ani nikt by mi
jej nie zabrał. Ale to co się stało później… Nigdy bym się tego nie spodziewał…
_________________________________________
Dokończę, jeśli spodoba się Weronice
Kołpackiej♥ :D
Katherina xoxo
Bardzo fajnie Ci to wyszło! :)
OdpowiedzUsuńBędziesz jeszcze pisać na tym blogu?
Dziękuję <3 Tutaj piszę tylko na zamówienie ;) Chyba, że będę pisać krótkie opowiadania np do 10 rozdziałów ;3
UsuńPrzepięknie Ci to wyszło i było by super gdybyś pisała nawet krótkie opowiadania :*
UsuńGłówna bohaterka (Katherine Boleyn/Katarzyna Bolenna) umiera, na łożu śmierci odwiedza ją stary przyjaciel i opiekun z dzieciństwa- Leon, który za wszelką cenne chcę uratować Katherine. Akcja rozgrywa się w Nowym Orleanie w posiadłości braci Muller. Jeden z braci -Stefano wierny przyjaciel Katherine rozdarty pomiędzy nią i jej podobizną Heleną która wybrała drugiego z braci -Charles'a, który zmarł dwa miesiące wcześniej. Leon znajduje rozwiązanie w starej wiedźmie która może wskazać lekarstwo dla umierającej. Jednak Helena chcąc odzyskać ukochanego podejmuje najgorszy krok w swoim życiu i ocala Charles'a nie wiedząc iż potężne monstrum zakochane w Katherine jest w mieście i chcę odzyskać zmarłą ukochaną.
OdpowiedzUsuńhttp://www.owoczatrutegodrzewa.blogspot.co.uk/
Zapraszam do mnie na bloga o twojej jak widać ulubionej tematyce tvd:
OdpowiedzUsuńhttp://katherine-pierce-story.blogspot.com
Liczę na twoją opinię!
Coś innego.Zapraszam.
OdpowiedzUsuńhistoria-dedykowana-wam.blogspot.com